Obserwując niezwykłą aktywność premiera, nie mogę się opędzić od pewnego wspomnienia.
Wybraliśmy się kiedyś z naszym Frankiem (miał wtedy chyba 4 lata) do dużego supermarketu z wielkim działem zabawek. Tuż po wejściu na dział dziecięcy, z grami, żołnierzykami, bohaterami gier komputerowych, z autami napędzanymi bateryjką, Franek wyrwał się i ruszył pędem do pierwszej półki, złapał plastikowego rycerza, poczym pobiegł do samochodzików, strącił stertę pluszaków, na chwilę zajął się grą w piłkarzyki, poczym zniknął za regałem skąd zaczęły dochodzić wystrzały z kosmicznych pistoletów. Zbierając strącone zabawki, przedzierałem się żeby odnaleźć wywaloną przez Franka na out piłeczkę do gry, jednocześnie starałem się kątem oka notować kolejne spustoszenia z którym będę musiał się uporać.
Choć rządzenie państwem to nie sklep z zabawkami a premier na już więcej niż cztery lata mam wrażenie że od jakiegoś czasu uczestniczymy w podobnej scenie.
Niepokojące sygnały można było już odnaleźć w expose, ( nikt odpowiedzialny nie składa aż 195 szczegółowych obietnic) ale jeszcze wtedy opinia publiczna oczekując zapowiadanego cudu, dawała nowej władzy olbrzymi kredyt zaufania. Np. nie trzeba być ekspertem, żeby, słysząc obietnice wprowadzenia języka migowego w każdym polskim urzędzie łapać się za głowę. Na marginesie, po 300 dniach urzędowania, czy ktokolwiek słyszał żeby wykonano w tym kierunku jakikolwiek ruch? Kpiny z głuchoniemych są niegodziwe, ale dotyczą pewnej określonej grupy obywateli. Natomiast przygotowana na łapu capu i z uporem forsowana przez rząd reforma szkolnictwa, to sprawa której konsekwencje dotkliwie odczujemy wszyscy. (…)
Podobnie jest z programem budowy autostrad. Z litości nie będę tu przypominał tych drwin jakie w trakcie kampanii kierowane były pod adresem ministra Polaczka, jak na przykładzie autostrad udowadniano nieudolność rządu i potrzebę zmiany. Dziś już wiadomo- w tym roku uda się pewnie oddać do użytku zaledwie 70% tego co w roku ubiegłym. Może właśnie dlatego premier wyprzedzającym ruchem, jedzie do Gołdapi i ogłasza uruchomienie narodowego programu budowy dróg lokalnych. I znowu szczegółów niewiele a premier dopytywany przez dziennikarzy mówi że konkrety zna min Grabarczyk Kłopot w tym że premier przyleciał do Gołdapi helikopterem, a min infrastruktury miał dojechać samochodem… ale nie zdążył bo utknął gdzieś w korkach. Historia jak z filmu Barei tylko jakoś mało śmieszna jeśli przypomnimy sobie statystyki śmiertelnych wypadków na drogach.
Swoją drogą gdyby coś takiego przydarzyło by sie PiS, rechot byłby od Moskwy po Lizbonę
Dzwoniłem do ministerstwa i usłyszałem że programu jeszcze nie ma. Kiedy chciałem choć projekt, lub skróconą roboczą wersję to okazało się że nie da rady bo na razie „analizujemy sprawdzamy i zbieramy informacje…” (…)
Moja przygoda z synkiem w sklepie z zabawkami skończyła się tak że wziąłem go na ręce i wyniosłem ze sklepu.
Niestety w przypadku Donalda Tuska pomysł nie wykonalny, a szkoda bo straty nieporównywalnie większe.
Okazuje się bowiem że łatwiej jest zarządzać emocjami obywateli niż państwem, a przy tak słabej opozycji jest to jeszcze prostsze.
Jan Pospieszalski
za www.tuskwatch.pl/PK