O skutkach kryzysu, kredytach, zabawach z piłką oraz o innych sprawach i sprawkach naszych czasów.
Kto odczuwa kryzys, a kto nie
Kryzys wchodzi do nas drzwiami i oknami. Ludzie tracą pracę, niektóre przedsiębiorstwa upadają, inne są już na krawędzi bankructwa. Pracownicy, którym grozi bezrobocie, godzą się na obniżenie swoich, wynagrodzeń, aby ratować siebie i przedsiębiorstwa, w których pracują. W wielu przypadkach dochodzi do wspólnego działania pracowników i pracodawców, aby uchronić firmę od bankructwa a ludzi od bezrobocia. Nie słyszałem jednak, żeby którykolwiek z wielkich menedżerów zarządzających bankami, funduszami emerytalnymi i innymi instytucjami finansowymi, ograniczył swoje ogromne wynagrodzenie, aby ratować firmę. Prezesi i zarządy wyrzucają pracowników, ograniczają ich zarobki ale nie zmniejszają swoich poborów, choćby tylko z ogromnych do wysokich. Nadal nie wiem czy ci, którzy doprowadzili do kryzysu są nieudacznikami, wiem, że są cynicznymi cwaniakami. (patrz GŁOS, publicystyka, NIEUDACZNICY, CZY CYNICZNI CWANIACY?).
*****
Kto na kryzysie zarabia?
Kryzys może być także źródłem zarobków. To szczególnie razi wtedy, kiedy do ich uzyskania wykorzystuje się swoje stanowisko. Pan senator Misiak (PO) z uporem twierdzi, że wszystko jest w porządku, że to parlament uchwalił specustawę, on tylko przy niej współpracował. Mówi, że firma, którą stworzył, której jest współwłaścicielem i zasiada w radzie nadzorczej, po prostu wygrała konkurs na szkolenia bezrobotnych. Przypomina mi to opowiastkę z dalekiej, zdawałoby się przeszłości. Otóż do konkursu na stanowisko dyrektora pewnego przedsiębiorstwa zgłosiło się trzech kandydatów. Jeden był ekonomistą, drugi prawnikiem, trzeci znał przedsiębiorstwo na wylot. Pytanie: kto został dyrektorem? Odpowiedź: szwagier sekretarza komitetu wojewódzkiego PZPR.
*****
Komu służy spłata kredytu przez państwo?
Plan pomocy państwa w spłacie zaciągniętych kredytów mieszkaniowych ludziom, którzy utracili pracę, ma chyba swoją drugą twarz. Otóż zastanawiam się, czy to nie jest przypadkiem sposób, aby przepompować z budżetu do banków kilkaset milionów złotych za pośrednictwem ludzi w trudnej sytuacji, którzy później i tak te pieniądze będą musieli zwrócić.
*****
Zabawa z piłką na bocznym torze
Zabawę p. Tuska i jego kolegów z piłką zamiast uczestniczenia w obradach Sejmu rządowy piar skierował na boczny tor. Obowiązek udziału p. Tuska jako posła w głosowaniach jest marginesem sprawy. Tak jak inni posłowie ma w końcu jeden głos, w tym przypadku nie decydujący, bo bez niego też uchwalono to, co chciano uchwalić. Ale P. Tusk jako premier ma obowiązek uczestniczenia w obradach Sejmu, szczególnie wtedy, kiedy Sejm zażądał od niego wyjaśnień. Wydelegowanie na tak ważne obrady Sejmu jednego z ministrów, a samemu granie w tym czasie w piłkę, jest objawem szczególnego lekceważenia Sejmu i swoich obowiązków, po prostu jest skandalem.
*****
Tanie i oszczędne państwo
To głośne hasła PO, przed i po wyborcze. Pytam zatem ile zapłacili podatnicy za wynajęcie i oświetlenie stadionu (zmrok już zapadł), ochronę BOR, samochody służbowe po to tylko, aby przyjaciele z boiska mogli się nacieszyć grą w piłkę lekceważąc przy tym uroczyście złożone ślubowanie rzetelnego i sumiennego wykonywania obowiązków.
*****
Obraźliwe słowo: konkubina
Poseł Niesiołowski aż poczerwieniał z oburzenia, że dziennikarz użył słowa konkubina pisząc o bliskiej znajomej(?) wicepremiera Pawlaka. Jego zdaniem to słowo wysoce obraźliwe. A przecież konkubina jest pojęciem ściśle określonym i powszechnie używanym. Przypomina mi się przedwojenny felieton Stefana Wiecheckiego, Wiecha, w którym opisuje on rozprawę sądową o obrazę. Obrażony mówi (cytuję z pamięci): To nic, wysoki sądzie, że nazwał mnie złodziejem, bandytą i łobuzem ale on powiedział do mnie: ty kardynale! To fragment jednego z wielu felietonów, w których Wiech opisywał komiczne sceny z półświatka warszawskich dzielnic. Bez komentarza.
******
Cuda obliczeń
Pani Renata Krupa-Dabrowska opisuje mechanizm działania kredytów i premii dla właścicieli domów pilnie wymagających remontu (Rzeczpospolita, 14.03.09). M.in. korzystając, jak przypuszczam, z informacji rządowych pisze (relacjonuję w skrócie ? MKS): Przykładowo, według wyliczeń BGK, w wypadku małej kamienicy położonej w Toruniu (dwa lokale kwaterunkowe po 50 mkw.) premia remontowa wyniesie 10 000 zł, a kompensacyjna 21 110 zł. Zakładając, że całkowity koszt remontu to 70 tys. zł, z tego wkład własny 20 tys., resztę kosztów (czyli 18,89 tys. zł ? MKS) pokrywa kredyt. Na czym polega problem?Otóż, jak czytam, na premię kompensacyjną rząd przewidział 194 miliony zł., a na kredyty 350 milionów zł., zaś domów do remontu jest ok. 100 tys. Średnio zatem na jeden przypada tylko ok. 2 tys. zł premii kompensacyjnej i ok. 3,5 tys. zł kredytu, czyli znacznie mniej niż kwoty przykładowe. Jeżeli przyjmiemy przykładowy mały dom za średni i za średnie nakłady podane w przykładzie oraz weźmiemy pod uwagę liczbę domów wymagających remontu, to kredytów wystarczy tylko na ok. 1/5 a premii kompensacyjnych tylko na 1/10 domów. Wiceminister infrastruktury Piotr Styczeń komentuje: Pieniędzy na ten cel nie powinno zabraknąć. Może i nie zabraknie, jeśli tylko niektórzy właściciele przystąpią do remontu i wezmą kredyt, ale problem, o który chodziło, czyli uratowanie rozsypujących się domów na pewno nie będzie rozwiązany. Chyba, że jakimś cudem.
*****
Jeszcze o sprawie senatora Misiaka
Wiceminister Szejnfeld (PO), kolega partyjny senatora Misiaka, usprawiedliwiał go mówiąc w wywiadzie radiowym, że senator nie jest właścicielem, bo ma tylko 20-30% akcji firmy, która wygrała konkurs, że co prawda założył firmę ale jest teraz tylko członkiem Rady Nadzorczej, a więc zapewne nie orientował się, co firma robi. Jeżeli inni członkowie PO zasiadając teraz w radach nadzorczych tak wielu spółek też nie wiedzą, co te spółki robią, to biada tym spółkom… i nam też.
*****
Polityka i nauka
Poseł Niesiołowski mówi z ogromnym zaangażowaniem, jak zresztą zawsze, że pani prof. Fedyszak-Radziejowska powinna podawać jako swoją specjalność nie socjolog tylko PiS. To śmieszy. Doktorowi socjologii Markowi Migalskiemu odmówiono otwarcia przewodu habilitacyjnego, bo wyraził publicznie pogląd sprzeczny z politycznie poprawnym. To już nie śmieszy, to bardzo smuci.
*****
Maciej K. Sokołowski