Na naszych oczach, konsekwentnie, odbiera się Polakom środki produkcji.
Na palcach jednej ręki można dziś policzyć produkty będące znanymi na świecie polskimi specjalnościami. Kiedyś były nimi: tabor kolejowy, maszyny górnicze, budowlane i drogowe, statki, silniki spalinowe dużej mocy, maszyny rolnicze, obrabiarki, wyroby przemysłu zbrojeniowego, wiele produktów przemysłu chemicznego i lekkiego itd. itd. Lista była długa, wszystkiego wyliczyć nie sposób. Czy ktoś pamięta, że np. polskie skutery OSA były produkowane w Indiach na polskiej licencji, że polskie traktory Ursus znane były na całym świecie z niezawodności i jakości wykonania?
Teraz, w ogromnej większości, wyroby powstające w Polsce mają obce nazwy, obca jest myśl techniczna, obca dokumentacja i obce firmy ciągną zyski z produkcji. Słyszę, że utrzymane zostaną miejsca pracy, bo nasze stocznie mogą produkować maszty elektrowni wiatrowych, czy jakieś inne konstrukcje stalowe. To tak jakby zastąpić produkcję obrabiarek numerycznych najnowszej generacji produkcją pinesek. Przestajemy być twórcami produktów, przestajemy być właścicielami środków produkcji, stajemy się niskopłatnymi wyrobnikami. Co to znaczy? To znaczy, że tracimy samodzielność, przekształcamy się w kolonię. A polski premier i polski rząd
prywatyzuje, czyli sprzedaje obcym lub likwiduje co tylko się da i co przyniesie doraźnie jakieś wpływy do budżetu. Liczy się tylko propagandowy, wirtualnyobraz zapewniający zwycięstwo w kolejnych wyborach. A likwidatorzy? Dla nich znajdzie się ciepłe miejsce w UE. Zasłużyli na wdzięczność obcych.Maciej K. Sokołowski




