Komisja zakładowa "Solidarności" kopalni "Wujek", poprzez swoich pełnomocników, złoży apelację od wyroku w procesie gen. Czesława Kiszczaka, który był oskarżony o przyczynienie się do śmierci 9 górników z tej kopalni w 1981 r.
W czwartek warszawski sąd uznał, że karalność zarzucanego b. szefowi MSW czynu przedawniła się w 1986 r. i umorzył sprawę. Pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych i oni sami już w czwartek, zaraz po ogłoszeniu wyroku, zapowiedzieli złożenie apelacji. Rozważy to także prokuratura.
Komisja zakładowa związku jest – jak napisał jej szef – "zbulwersowana haniebnym wyrokiem" w sprawie gen. Kiszczaka, tym bardziej, że w uzasadnieniu sąd wskazywał winę oskarżonego, co jednak nie znalazło odzwierciedlenia w postaci skazującego wyroku.
"Nie znalazł też (sąd) w mordzie dokonanym na górnikach cech zbrodni komunistycznej na narodzie polskim, które jest przestępstwem nieulegającym przedawnieniu" – wskazał Kępczyński.
Związkowcy uważają, że dzięki wyrokowi warszawskiego sądu "kolejny dowódca MO, tym razem najwyższy rangą, a zarazem pełniący funkcję ministra spraw wewnętrznych, uniknął odpowiedzialności, a Temida znowu okazała się nie tylko ślepa, ale również głucha na argumenty oskarżyciela publicznego oraz oskarżycieli posiłkowych i ich pełnomocników".
Czwartkowy wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie był trzecim orzeczeniem sądu I instancji w trwającym od 1994 r. procesie Kiszczaka. W 1996 r. uniewinniono go, a w 2004 r. skazano na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Oba wyroki uchylał potem warszawski sąd apelacyjny.
Górnicy z kopalni "Wujek" zastrajkowali po ogłoszeniu stanu wojennego. Trzy dni później, podczas pacyfikacji kopalni, od milicyjnych kul zginęło sześciu górników; trzej zmarli w szpitalach od odniesionych wówczas ran.