Mit „propaństwowych reformatorów” powoli upada. O tym, że wybranym przez rząd Donalda Tuska sposobem działania jest pozorowanie działań, zaczynają już mówić nawet jego niedawni współpracownicy.
– Odszedłem, bo premier nie był dostatecznie zdeterminowany do przeprowadzenia reformy finansów publicznych – poinformował w telewizyjnym wywiadzie były wiceminister finansów, profesor Stanisław Gomułka.
Dla „proreformatorskiego” elektoratu Platformy Obywatelskiej słowa te mogą stanowić sporą niespodziankę. Podobnie jak ocena, że rząd zamierza wstrzymać się z jakimikolwiek poważniejszymi działaniami aż do…
wyborów prezydenckich!
„Były takie sugestie, że nie jest to czas na poważne reformy w Polsce, ponieważ chociaż mamy większość w parlamencie, to nie mamy dostatecznej większości, żeby odrzucić weto prezydenta (…). W takim razie zaczekajmy na inny czas, aż koalicja ta czy jakaś inna, bardziej proreformatorska, będzie miała odpowiednią większość w parlamencie, czy będzie miała własnego prezydenta i wtedy będziemy poważnie mówić o reformach” – tłumaczył powody swej rezygnacji Gomułka.
A premier Tusk?
Nie rezygnuje. Na razie zamiast na naprawie finansów publicznych postanowił skoncentrować się na naprawie pryszniców obok szkolnych boisk. Miejmy nadzieję, że pozorowane działania szefa rządu szybko przyniosą pozytywne skutki.
Zimny prysznic może się przydać zwłaszcza wszystkim fanom polskiego premiera.