Prokuratura chce umorzyć śledztwo w sprawie wypadku, do którego doprowadził były senator PO Franciszek Adamczyk.
– Wniosek o warunkowe umorzenie postępowania skierowaliśmy do sądu w ostatnim dniu grudnia – potwierdza rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu Beata Stępień-Warzecha. – Uważamy, że stopień szkodliwości czynu nie był znaczny. Chcę jednak zaznaczyć, że ostateczna decyzja będzie należeć do sądu – dodaje.
Do zdarzenia z udziałem Adamczyka, senatora PO minionej kadencji, a obecnie doradcy marszałka woj. małopolskiego, doszło w lipcu 2006 roku. Rozpędzony jaguar senatora wpadł w poślizg na jezdni w Mszanie Dolnej i uderzył w bok forda transita, który prowadził Franciszek Wojtas, przedsiębiorca z okolicznej Mordarki. Po kolizji Wojtas trafił na kilkanaście dni do szpitala. Ósmego dnia pobytu na oddziale przeszedł tam zawał serca. Z przepisów wynika, że jeżeli poszkodowany w kraksie przebywa w szpitalu nie dłużej niż siedem dni, zdarzenie kwalifikuje się jako kolizję, a sprawca pokrywa jedynie koszty leczenia i naprawy auta. Jeżeli dłużej – zdarzenie uznaje się za wypadek, za spowodowanie którego grozi kara więzienia. Od początku wiadomo więc było, że odpowiedzialność senatora będzie zależeć od ekspertyz lekarzy, którzy orzekną, czy zawał w ósmym dniu pobytu w szpitalu miał jakikolwiek związek z wypadkiem.
Z pierwszej ekspertyzy wynikało, że zawał nie miał związku z wydarzeniem. Śledztwo umorzono w grudniu 2006 roku. – Od początku mojego pobytu w szpitalu mówiłem lekarzom, że mam bóle w klatce piersiowej. Nic dziwnego, skoro podczas wypadku jaguar rozbił bok mojego forda od strony kierowcy. Interweniowałem u ministra sprawiedliwości Zbigniew Zbiory i śledztwo wszczęto ponownie – mówi Stanisław Wojtas w rozmowie z serwisem internetowym tvp.info. Po ponownym wszczęciu śledztwa prokuratura zamówiła kolejne ekspertyzy z których wynika, że podczas zdarzenia doszło do stłuczenia mięśnia sercowego Wojtasa, czego efektem był zawał. Incydent przestał więc być w ocenie prokuratury kolizją, a wypadkiem, za który grozi byłemu senatorowi odpowiedzialność karna.
Prokuratura chce jednak sprawę umorzyć. Serwis internetowy tvp.info dotarł do wniosku w tej sprawie. Prokuratura pisze w nim, że „podejrzany przyczynił się w pewnym stopniu do wypadku, prowadząc samochód z nadmierną, w stosunku do istniejących ograniczeń, prędkością”. Główną przyczyną incydentu była jednak rozlana na jezdni „substancja typu ropopochodnego”.
Podczas dzisiejszego posiedzenia sądu prokuratura wniesie o umorzenie postępowania z wyznaczeniem rocznego okresu próby. Będzie też chciała, by Franciszek Adamczyk wpłacił 600 złotych na konto jednego ze stowarzyszeń zajmujących się bezpieczeństwem ruchu drogowego.
– Wskutek tego wypadku byłem już dwa razy w sanatorium. W związku z chorym sercem musiałem wycofać się ze swojej działalności w firmie budowlanej. Teraz jestem rencistą – komentuje z kolei Stanisław Wojtas. – To śledztwo od początku sprawiało wrażenie, że jest mataczone. Jeśli sąd przychyli się do wniosku prokuratury, na pewno złożę zażalenie na tę decyzję ? dodaje Wojtas.
WP.PL/PK