Ostatnio ujawnione przypadki -mam tu na myśli przede wszystkim nagłośnioną przez "Rzeczpospolitą" sprawę składania fałszywych oświadczeń przed Komisją Weryfikacyjną przez byłych funkcjonariuszy Wojskowych Służb Informacyjnych- po raz kolejny udowadniają, że w państwie rządzonym przez koalicję PO- PSL agentura ma się nieźle.
Dziennik "Rzeczpospolita" podał, że fałszywe oświadczenie miał złożyć m.in. płk Artur Bednarski, w byłych WSI odpowiedzialny za przemysł zbrojeniowy
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że płk Bednarski będący w rezerwie kadrowej kilka dni temu został skierowany do pracy w Służbie Kontrwywiadu Wojskowego i że – jak wskazują informatorzy ze służb- z jego rad korzysta płk Janusz Nosek, obecny szef kontrwywiadu z nadania Platformy Obywatelskiej.
Z informacji "Rzeczpospolitej" wynika ponadto, że nazwisko płk. Bednarskiego pojawia się w materiałach Komisji Weryfikacyjnej, jako osoby biorącej udział m.in. w prowokacji wymierzonej przeciwko krakowskiemu prokuratorowi Markowi Wełnie. Był to śledczy, który badał sprawę mafii paliwowej i został od postępowania odsunięty w marcu 2006 r.
Sprawą zajmuje się prokuratura w wyniku złożenia w lipcu 2008 r. przez ówczesnego przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej Jana Olszewskiego zawiadomienia o podejrzeniu złożenia fałszywych oświadczeń weryfikacyjnych przez niektórych oficerów byłych WSI.
Sprawa Bednarskiego jest jednym z serii argumentów, że żyjemy w państwie, w którym agentura ma się dobrze. Potwierdza tę diagnozę wywiad, jakiego w ubiegłym tygodniu udzielił "Dziennikowi" superszpieg PRL Marian Zacharski. W rozmowie potwierdził m.in. opisany kilka lat temu przez nieistniejący juz dziennik "Życie" fakt spotkania w Cetniewie Władimira Ałganowa, rezydenta KGB w Warszawie, z prezydentem RP – Aleksandrem Kwaśniewskim. "Życie", z braku przekonujących dowodów zdaniem sądu, przegrało wytoczony mu przez Kwaśniewskiego, proces cywilny. Również inne informacje Zacharskiego, w tym te dotyczące kontaktów z politykami SLD, a także tzw. afera Olina z połowy lat 90., potwierdzają, że tzw. III RP jest de facto państwem postkomunistycznym, z ludźmi służb kontrolującymi najważniejsze sektory życia publicznego. Dlatego też twierdzenie Zacharskiego, że ujawnienie przez niego choćby części posiadanych materiałów wywołałoby polityczne trzęsienie ziemi w Polsce, jest całkowicie uzasadnione.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że płk Bednarski będący w rezerwie kadrowej kilka dni temu został skierowany do pracy w Służbie Kontrwywiadu Wojskowego i że – jak wskazują informatorzy ze służb- z jego rad korzysta płk Janusz Nosek, obecny szef kontrwywiadu z nadania Platformy Obywatelskiej.
Z informacji "Rzeczpospolitej" wynika ponadto, że nazwisko płk. Bednarskiego pojawia się w materiałach Komisji Weryfikacyjnej, jako osoby biorącej udział m.in. w prowokacji wymierzonej przeciwko krakowskiemu prokuratorowi Markowi Wełnie. Był to śledczy, który badał sprawę mafii paliwowej i został od postępowania odsunięty w marcu 2006 r.
Sprawą zajmuje się prokuratura w wyniku złożenia w lipcu 2008 r. przez ówczesnego przewodniczącego Komisji Weryfikacyjnej Jana Olszewskiego zawiadomienia o podejrzeniu złożenia fałszywych oświadczeń weryfikacyjnych przez niektórych oficerów byłych WSI.
Sprawa Bednarskiego jest jednym z serii argumentów, że żyjemy w państwie, w którym agentura ma się dobrze. Potwierdza tę diagnozę wywiad, jakiego w ubiegłym tygodniu udzielił "Dziennikowi" superszpieg PRL Marian Zacharski. W rozmowie potwierdził m.in. opisany kilka lat temu przez nieistniejący juz dziennik "Życie" fakt spotkania w Cetniewie Władimira Ałganowa, rezydenta KGB w Warszawie, z prezydentem RP – Aleksandrem Kwaśniewskim. "Życie", z braku przekonujących dowodów zdaniem sądu, przegrało wytoczony mu przez Kwaśniewskiego, proces cywilny. Również inne informacje Zacharskiego, w tym te dotyczące kontaktów z politykami SLD, a także tzw. afera Olina z połowy lat 90., potwierdzają, że tzw. III RP jest de facto państwem postkomunistycznym, z ludźmi służb kontrolującymi najważniejsze sektory życia publicznego. Dlatego też twierdzenie Zacharskiego, że ujawnienie przez niego choćby części posiadanych materiałów wywołałoby polityczne trzęsienie ziemi w Polsce, jest całkowicie uzasadnione.
Obecnej koalicji rządowej obecność agentury na szczytach władzy nie przeszkadza. Weźmy ministra Michała Boniego (na zdjęciu). To "mózg" rządu Donalda Tuska od gaszenia pożarów, tzn. od tzw. dialogu społecznego, który niedawno przyznał się do współpracy z bezpieką. Fakt jego współpracy wykazał już w 1992 r. minister spraw wewnętrznych Antoni Macierewicz.
Ostatnie dni przyniosły z kolei ujawnienie współpracy z bezpieką zastępcy Radosława Sikorskiego, wiceministra spraw zagranicznych Przemysława Grudzińskiego, który został w 1988 r. zarejestrowany jako tajny współpracownik SB o pseudonimie "Trojanowski". Grudziński, według katalogów IPN, pozostawał agentem bezpieki aż do… rozwiązania SB.
Ostatnie dni przyniosły z kolei ujawnienie współpracy z bezpieką zastępcy Radosława Sikorskiego, wiceministra spraw zagranicznych Przemysława Grudzińskiego, który został w 1988 r. zarejestrowany jako tajny współpracownik SB o pseudonimie "Trojanowski". Grudziński, według katalogów IPN, pozostawał agentem bezpieki aż do… rozwiązania SB.
Platforma Obywatelska ma tak krótką ławkę mimo zapewnień o zastępach fachowców (podobnie jak miały być szuflady pełne ustaw lub program, którego nikt nie widział)? Czy też po prostu … jaki pan taki kram? Warto przypomnieć, jaką rolę odegrał Donald Tusk w "Nocnej zmianie", to jest w obaleniu przez "koalicję strachu" rządu premiera Olszewskiego w czerwcu 1992 r. Tusk miał zabiegać o poparcie lewicy dla odwołania pierwszego niekomunistycznego rządu (pamiętamy wypowiedź obecnego premiera – "Jak SLD nie skrewi, to przejdzie. Panowie, policzmy głosy: KPN, PSL, SLD, mała koalicja"). Rząd Olszewskiego był niewygodny, bo stawiał na silne, suwerenne państwo, oczyszczone z patologii PRL, w tym z ludzi o agenturalnych powiązaniach z okresu PRL. Musiał więc zostać "zniesiony" przez "frakcję SB".
Czy wiele się od tamtej pory zmieniło? Czy nie mamy do czynienia z trwająca wciąż "Nocną zmianą": w biały dzień? Po tym jak IPN ujawnił materiały dyskwalifikujące Grudzińskiego jako polityka jego przełożony Radosław Sikorski – zamiast zdymisjonować swojego podwładnego – stwierdził, że nie stracił zaufania do swojego zastępcy po złożeniu przez niego wyjaśnień. Przy okazji wyszło na jaw, że Donald Tusk "od pewnego czasu" wiedział o przeszłości Grudzińskiego. Od "pewnego" tzn. od jakiego? Może od momentu nominacji w miejsce Witolda Waszczykowskiego, który podpadł ekipie Donalda Tuska, bo ujawnił kompromitujące dla niej fakty dotyczące negocjacji w sprawie tarczy antyrakietowej.
Na początku lat 90. Czesi przeprowadzili w swoich służbach specjalnych opcję zerową, tworząc je od podstaw. U nas jedynie można mówić o próbie oczyszczenia i zastosowania opcji zerowej w służbach wojskowych przez Antoniego Macierewicza przerwanej zwycięstwem wyborczym PO w zeszłym roku. Komisja Weryfikacyjna WSI, która zakończyła prace 30 czerwca 2008 r., nie zdążyła zweryfikować 774 żołnierzy. I nie wiadomo, jak ten problem zostanie rozwiązany. Projekt nowelizacji ustawy w sprawie SKW i SWW opracowany przez PO prezydent Lech Kaczyński skierował do Trybunału Konstytucyjnego. Jest więc stan zawieszenia. Podobnie jak zawieszone jest oczyszczanie Polski.
Julia M. Jaskólska