Po zaakceptowaniu ratyfikacji Traktatu Reformującego UE przez polski Sejm i Senat nikt chyba nie ma już wątpliwości, że żyjemy w zupełnie innym świecie, a przynajmniej w innej Europie.
O tym, że tempo zmian będzie wzrastało świadczyły zresztą nieco wcześniejsze wydarzenia. Sygnał do politycznego przyspieszenia dał sam marszałek Sejmu Bronisław „Jamajka” Komorowski.
Nic w tym dziwnego. Marszałek, polityk w świecie bywały, znany jest też z zamiłowania do pożytecznej lektury. Na bieżąco śledzi doniesienia z zagranicznej prasy. Nie tylko fracuskiej i niemieckiej… Swego czasu zaimponował dziennikarzom relacjami na temat komentarzy zamieszczanych w gazetach na dalekiej Jamajce!
Mimo bibliofilskich upodobań Komorowski nie zachęcał ostatnio polskich posłów do zbyt wnikliwej lektury tekstu Traktatu. Zaprezentował za to nowatorski punkt widzenia na temat debaty publicznej.
W przeddzień kluczowych głosowań marszałek z poważną miną informował, iż w sejmie „odbędzie się debata polegająca na odczytaniu 10 minutowych oświadczeń klubowych”.
Nie wiadomo jeszcze czy standardy „czytelniczej demokracji” będą teraz pod przymusem wprowadzane w całej Europie w miejsce reguł demokracji bezprzymiotnikowej… Możliwość taka wydaje się bardzo prawdopodobna.
Sam przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso wyraził już opinię, że Polska powinna być teraz wzorem dla innych krajów UE!
Po takiej łaskawej i entuzjastycznej ocenie ostatnich wydarzeń w naszym kraju nie powinniśmy mieć już żadnych wątpliwości. Nic więc dziwnego, że nie ma ich również wicemarszałek Senatu Zbigniew Romaszewski, który bez większego zażenowania potwierdzał słuszność ratyfikacyjnego pośpiechu mówiąc, że „nie było czasu”, aby wyjaśnić okołotraktatowe kwestie wszystkim senatorom. Według wicemarszałka, Traktat nie jest „prosty, ani łatwy” i „właściwie nikt nie wie”, co w nim jest!
Jeżeli rzeczywiście nikt nie zna treści Traktatu (zresztą czasu… czasu nie było!), to na jakiej podstawie treść ta miałaby zostać przez posłów czy senatorów zakwestionowana? Toż to nie uchodzi protestować przeciwko umowie, której zapisów się nie zna! Zgodnie z nowoczesną, jamajsko-brukselską logiką, nie ma innego wyjścia. Taką umowę trzeba jak najszybciej podpisać.