Komisja Europejska za nic ma wyjaśnianie, że polskie prawo już gwarantuje równouprawnienie. Pozwie Polskę do Trybunału Sprawiedliwości Wspólnot Europejskich w Luksemburgu za brak implementacji swojej antydyskryminacyjnej dyrektywy.
![](http://glos.com.pl/images/stories/flagaunii.jpg)
Drugie ostrzeżenie w sprawie dyrektywy Polska dostała w czerwcu 2008 roku. W odpowiedzi na nie KE otrzymała pismo sugerujące, że strona polska jest w trakcie przygotowywania niezbędnych środków, aby w pełni implementować dyrektywę. W podobnej sytuacji znalazły się zresztą Czechy, Estonia, Grecja, Łotwa i Wielka Brytania.
– Ubolewam nad faktem niezgłoszenia Komisji Europejskiej przez Polskę krajowych środków wdrażających te ważne przepisy, przyjęte jednomyślnie przez państwa członkowskie w 2004 roku - narzekał unijny komisarz ds. równości szans Vladimir Szpidla.
Tymczasem jednym ze środków podjętych przez rząd w celu zadośćuczynienia żądaniom Komisji jest ustawa wprowadzająca zakaz dyskryminacji, która jest kolejnym aktem – po Konstytucji, kodeksie pracy, kodeksie karnym, a także przepisach w prawie cywilnym - gwarantującym równe traktowanie. Rządowy projekt przewiduje powołanie urzędu pełnomocnika ds. równego traktowania w instytucjach administracji publicznej, a tymczasem został on już powołany przy kancelarii premiera. Od kwietnia zeszłego roku funkcję tę pełni Elżbieta Radziszewska. Ale Unii Europejskiej w kwestii tępienia dyskryminacji przepisów nigdy za mało.
– Jest to ilustracja sytuacji, w której Komisja nie ma żadnych poważniejszych zajęć niż szukanie detali – komentuje w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” eurodeputowany Konrad Szymański. Jego zdaniem problemy związane z implementacją tej dyrektywy dotyczą zaledwie szczegółów. – Polskie prawo faktycznie jest w pełni zgodne z zasadami równouprawnienia. Komisarz Szpidla ma widocznie za dużo wolnego czasu – mówi Szymański.
fronda.pl/RZ