– Nigdy nie byłem agentem. Nie miałem wpływu na to, że ktoś mnie mógł gdzieś zarejestrować – zapewnia mec. Piotr Kruszyński. Według Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, autorów książki IPN o związkach Lecha Wałęsy z SB, adwokat był zarejestrowany jako tajny współpracownik.
Zdaniem autorów "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii", od 1979 r. Kruszyński rejestrowany był przez departament II MSW (kontrwywiad – red.), najpierw jako kontakt operacyjny, a potem jako tajny współpracownik "Piotr". W listopadzie 1989 r. "wyeliminowano go z czynnej sieci agenturalnej", a "teczkę personalną i teczkę pracy złożono do archiwum". W styczniu 1990 r. akta TW zniszczono – czytamy w książce.
– To stek bzdur; nigdy nie byłem agentem – zdecydowanie zaprzecza mec. Kruszyński, znany adwokat (obecnie obrońca m.in. żołnierza podejrzanego o zbrodnię wojenną w Afganistanie). Przyznał, że w 1968 r. "jacyś faceci chcieli mnie wciągnąć do wywiadu, ale odmówiłem". Dodał, że potem wiele razy wyjeżdżał za granicę i "może przy tej okazji ktoś mnie gdzieś zarejestrował".
Kruszyński podkreślił, że w swym oświadczeniu lustracyjnym napisał, że nie był współpracownikiem służb specjalnych PRL. – Nikt nigdy nie zakwestionował tego oświadczenia – dodał.
tvn24.pl/ RZ