W dzisiejszym wywiadzie dla dziennika „Polska The Times” Janusz Palikot zapowiedział, że jeśli sekretarz generalny Platformy Grzegorz Schetyna nie zdecyduje się wystartować w wyborach na szefa PO, to sam stanie w szranki z Donaldem Tuskiem.
Deklaracja Palikota wbrew pozorom nie zaskakuje. Pęknięcie w PO i wzmocnienie pozycji środowiska b. WSI pokazał już medialny humbug pod nazwą prawybory. Przypomnijmy, że jeszcze przed nimi Palikot, którego należy traktować nie tylko jako trefnisia, ale polityka wywierającego zdecydowany wpływ na układy wewnętrzne w partii, zażądał od Tuska, w imieniu marszałka Sejmu, wycofania się z wyścigu do Pałacu Prezydenckiego opowiadając się po stronie Komorowskiego i grożąc rozłamem w partii. Zrobił to w chwili gdy Platforma była najsłabsza od 2007 r. po ujawnieniu przez CBA afery hazardowej, a pozycja premiera i tak skompromitowanego ?cudami irlandzkimi? zachwiała się jeszcze bardziej. Tusk pod tym szantażem się ugiął mimo, że w 2005 roku po przegranej z Lechem Kaczyńskim zapowiadał, iż objęcie przez niego funkcji głowy państwa będzie zwieńczeniem jego drogi politycznej.
Co oznacza rezygnacja Tuska i fakt, że to właśnie Komorowski został kandydatem na prezydenta? Przede wszystkim jest to zwycięstwo lobby byłych WSI, z którym marszałek Sejmu jest ściśle związany. Nie zapominajmy, że to właśnie świeżoupieczony kandydat PO jako jedyny głosował przeciwko rozwiązaniu WSI, chociaż zdawał sobie oczywiście sprawę z ich przestępczej działalności. Nie był to jednak przypadkowy wybór. To przecież Komorowski jako wiceminister obrony narodowej odpowiadający za kontrwywiad wojskowy kierował i posiadał pełną wiedzę o operacji ?Szpak?- rozpracowaniu przez te służby Radosława Sikorskiego. Tematu tego nominat PO oczywiście unika w kampanii wyborczej. Ponadto nazwisko Komorowskiego znalazło się w raporcie z likwidacji WSI w części dotyczącej nielegalnego handlu bronią, w który wojskowe służby były zaangażowane na szeroką skalę na szczeblu kierownictwa WSI i MON, kontynuując przestępcze operacje dokonywane na polecenie sowieckiego GRU od lat 70.
Chodziło m.in. o dostarczanie na polecenie służb sowieckich broni terrorystom antyamerykańskim. Robiono to między innymi z pomocą skazanego niedawno w USA terrorysty Monzera al-Kassara, który na terenie PRL funkcjonował oficjalnie jako attaché handlowy Ludowo-Demokratycznej Republiki Południowego Jemenu. Al-Kassar organizował na zlecenie Rosjan dostawy broni, którą w zamian za narkotyki przekazywano terrorystom arabskim i kolumbijskim, dostarczano mafii rosyjskiej, stronom walczącym w dawnej Jugosławii.
W działania te było zaangażowane bezpośrednio kierownictwo WSI. O handlu bronią mówi publicznie dostępne pismo z 4 października 1993 r. gen. Malejczyka do gen. Izydorczyka, ówczesnego szefa WSI, z propozycją sprzedaży broni do Sudanu.
Handel bronią był nadzorowany przez kontrwywiad i organizowany na podstawie dyrektywy ministra obrony narodowej w rządzie Hanny Suchockiej Janusza Onyszkiewicza z grudnia 1992 r. Zezwalała ona na uprawianie tego procederu i czerpanie z niego zysków właśnie przez kontrwywiad. Jednocześnie stwierdzała, że jednostka kontrwywiadu, która tym się zajmuje, jest wyjęta spod kontroli państwowej i podlega tylko kontroli wewnętrznych organów MON. Komorowski musiał o tym wiedzieć, ponieważ bezpośrednio nadzorował te służby. Nielegalny handel bronią kwitł przez wiele lat, także wtedy, kiedy Komorowski był w latach 2000?2001 szefem MON.
Poparcie dla Komorowskiego ludzi służb i tzw. salonu antylustracyjnego z Lechem Wałęsą na czele, jak również szeroko nagłaśniana patriotyczna i opozycja przeszłość kandydata PO sprawiają, że będzie on niezwykle groźnym przeciwnikiem w starciu z politykiem prawicy, którym wedle wszelkiego prawdopodobieństwa będzie Lech Kaczyński. Dodatkowo wzmocnieniu pozycji Komorowskiego służy wielość kandydatów po tzw. prawej stronie by wymienić tylko Marka Jurka, Ludwika Dorna, Kornela Morawieckiego, czy Zdzisława Podkańskiego. Nie wszyscy jak widać wyciągnęli wnioski z lekcji lat 90., gdy w wyniku rozdrobnienia prawica ponosiła porażkę za porażką.
Jeśli więc okazałoby się, że Komorowski zostanie prezydentem RP oznaczać to będzie nie tylko że PO bierze wszystko, ale przejęcie przez ludzi b. WSI pełnej kontroli nad Polską.
Julia M. Jaskólska
juliamariajaskolska.salon24.pl/