– Kupowaliśmy broń od Polski – powiedział „Superwizjerowi” TVN osławiony palestyński terrorysta Abu Daoud, który był mózgiem krwawego zamachu podczas igrzysk w Monachium w 1972 r. Kilka lat później, w 1981 r. on sam stał się zwierzyną i celem do dziś niewyjaśnionego zamachu w Warszawie.
Zamach w Monachium z 5 września 1972 r. był jednym z pierwszych tak spektakularnych ataków terrorystycznych przeprowadzonych przez Palestyńczyków. Komando Abu Daouda wzięło jako zakładników dziewięciu izraelskich zapaśników, zabijając wcześniej dwóch członków ekipy. Wyzwolenia Palestyny (OWP). Izrael odmówił. W trakcie akcji odbicia na lotnisku zginęli wszyscy porwani i kilku zamachowców.
?- Nie planowaliśmy zabijać kogokolwiek w Monachium. Chcieliśmy wziąć zakładników w zamian za uwolnienie więzionych Palestyńczyków. Jeśli by ich nie uwolniono, nasi ludzie mieli rozkaz by opuścić Niemcy i udać się do jakiegoś arabskiego kraju. Tam mieli pozostawić zakładników. Ale Golda Meir nie zgodziła się na nic. To ona musi żałować tego, co się stało. Nie ja? – opowiada Daoud „Superwizjerowi”
Dzień po masakrze Abu Daoud spokojnie opuścił Niemcy i zapadł się pod ziemię. W ramach akcji „Gniew Boży” Izrael tropił członków Czarnego Września ? tak nazwało się komando Daouda ? jeszcze przez wiele lat. Niektórych udało się izraelskim tajnym służbom odnaleźć i zabić.
Ale 1 sierpnia 1981 r. świat dowiedział się o tym, że w kawiarni w hotelu Victoria w Warszawie został postrzelony gość z Palestyny. To był Abu Daoud. Z hotelu trafił do szpitala uniwersyteckiego, ale gdy tylko dowiedziano się kim jest ? natychmiast został przewieziony do szpitala MSW.
Tam pilnowała go polska i palestyńska ochrona, by nikt kolejny raz nie próbował targnąć się na jego życie. Po dwóch tygodniach Daouda przejęło Stasi i Palestyńczyk został przewieziony do szpitala w Berlinie Wschodnim.
Wizyta w 1981 r. nie była pierwszym pobytem Abu Daouda w Polsce. Pierwszy raz nad Wisłą pojawił się trzy lata po masakrze w Monachium. Spędzał dużo czasu w Warszawie, bo czuł się tam bezpiecznie i robił poważne interesy z władzami.
Z kim się spotykał w Polsce? – Z wieloma osobami. Z ludźmi z rządu, z ludźmi zajmującymi się współpracą z obcokrajowcami – opowiada dziennikarzom „Superwizjera”. – Mieliśmy z nimi kontakty. Wielokrotnie kupowaliśmy od nich broń, kałasznikowy. Czasem kupowaliśmy też taki mniejszy pistolet. Polska broń była najlepsza – dodaje Daoud.
Palestyńczyk nie był zresztą jedynym znanym terrorystą, który w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych czuł się w naszym kraju jak u siebie w domu. Wśród nich byli Carlos, Abu Abbas, a przede wszystkim Abu Nidal, najkrwawszy terrorysta lat osiemdziesiątych miał w Polsce willę i dwie duże firmy, które handlowały bronią. Także z polskimi władzami.
TVN24/MJM
***
O powiązaniach i pomocy udzielanej palestyńskim grupom terrorystycznym przez służby specjalne PRL pisała już na początku lat 90. prasa prawicowa. Przypomnijmy ponadto, że opisywana na łamach ?Głosu? i tygodnika ?Nasza Polska? sprawa procesu innego z liderów terrorystów Monzera al.-Kassara, osądzonego właśnie w Stanach Zjednoczonych również zawierała istotny ?ślad polski?. Według niektórych źródeł al- Kassar miał w Polsce m.in. bazy zbrojeniowe dla terrorystów palestyńskich. Broń, którą bojówkarze palestyńscy zaatakowali prom Achille Lauro pochodziła z PRL. Al-Kassar w latach 80 pełnił w Warszawie funkcje attache handlowego Ludowo-Demokratycznej Republiki Południowego Jemenu. Był w stałym kontakcie z innymi arabskimi terrorystami w Warszawie. W PRL czuł się znakomicie, korzystał z luksusowych ośrodków wypoczynkowych MSW. Do dziś pamiętają go w hotelu ?Victoria? jako play-boya. Z dokumentów wynika, że utrzymywał kontakty z attaches wojskowymi PRL w niektórych krajach arabskich. Broń dostarczał al-Kassarowi II Zarząd Ludowego Wojska Polskiego (komunistyczny wywiad wojskowy). Decydowali w tych sprawach m.in. gen. S. kierujący Centralnym Zarządem Inżynieryjnym oraz gen. Roman M. szef II Zarządu Sztabu Generalnego LWP. Potem zaś kontakty z Monzerem al.-Kassarem utrzymywały WSI, np. płk.płk. Jerzy D. i Sławomir U. Warto dodać, że na początku lat 80. oficerem kierunkowym Jerzego D. był późniejszy gen. Marek D., który w 1989 r. przeszedł szkolenie GRU w związku z handlem bronią.
Po 1990 roku stworzono specjalny oddział, kierowany do 2002 r. przez płk. Marka S., który nadzorował handel bronią. W tym dostarczanie jej Monzerowi Al- Kassarowi i innym terrorystom. Z dokumentów załączonych do raportu z likwidacji WSI wynika, że podstawą była zgoda ówczesnych ministrów obrony narodowej ? Janusza Onyszkiewicza i Bronisława Komorowskiego.
Dlatego, wbrew pozorom, sprawa nie jest sensacyjna. Dowodzi jedynie, że Polska ludowa była państwem ? używając dzisiejszej terminologii ? wspomagającym terroryzm. Podobnie jak tzw. III Rzeczpospolita w okresie rządów kolejnych ekip Unii Demokratycznej (i Unii Wolności).
Czy polska prokuratura podejmie wątek ?opieki? Onyszkiewicza i Komorowskiego nad światowym terroryzmem?
Nie za Ćwiąkalskiego?
JMJ