Zarząd Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność” rozważa złożenie do prokuratury zawiadomienia o złamaniu prawa przez policję podczas manifestacji stoczniowców w Warszawie. W środę w stolicy kilkuset stoczniowców protestowało przed Pałacem Kultury i Nauki w obronie stoczni Gdańsk i swoich miejsc pracy. Podczas demonstracji doszło do starć demonstrantów z policją. Funkcjonariusze użyli pałek i gazu pieprzowego.
W czwartek podczas konferencji prasowej w Gdańsku przewodniczący tamtejszej „S” Krzysztof Dośla poinformował, że związek gromadzi materiały, filmy i zdjęcia dokumentujące przebieg manifestacji. „To wszystko analizują związkowi prawnicy i jeśli stwierdzą, że doszło do złamania prawa w stosunku do protestujących – a według wstępnej analizy doszło do złamania prawa w zakresie rozporządzenia o użyciu środków bezpośredniego przymusu – to „S” złoży do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa” – podkreślił. Dodał, że decyzja w tej sprawie ma być podjęta w przyszłym tygodniu. Jego zdaniem, przebieg środowej manifestacji świadczy o tym, że „ktoś chciał zrobić pokaz siły”. Dośla oskarża o złamanie prawa tych, którzy wydali polecenie użycia siły. „Nie wiem, czy bezpośrednio wicepremier Schetyna podjął taką decyzję, ale na pewno te decyzje zapadały, bo nie wierzę, że policjanci wychodzą na zabezpieczanie tego typu uroczystości, nie mając precyzyjnego uzgodnionego scenariusza, w jaki sposób zachować się w określonej sytuacji” – powiedział Dośla dziennikarzom. Podkreślił, że „stoczniowcy nie złamali prawa, mogli dopuścić się jedynie wykroczenia”.
Przewodniczący stoczniowej „S” Roman Gałęzewski powiedział podczas konferencji, że „to była wyraźnie zaplanowana akcja policji wobec stoczniowców”. Działacz podejrzewa, że jest to efektem „jakichś rozgrywek w tym rządzie, albo chciano wypróbować nowe środki na stoczniowcach”. W czwartek kilkunastu pracowników Stoczni Gdańsk SA, uczestników manifestacji w Warszawie, zgłosiło się na obdukcje lekarskie. Twierdzą, że do tej pory odczuwają skutki użycia wobec nich „dziwnej substancji”. Współorganizator protestu, wiceprzewodniczący stoczniowej Solidarności Karol Guzikiewicz poinformował, że jeden ze stoczniowców został zatrzymany w szpitalu w Gdańsku na obserwacji. Pozostali otrzymali krople i żele do oczu. Opuścili już szpital.
Marta Pióro z Działu Informacji Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” poinformowała PAP w czwartek, że „z powodu brutalnej interwencji policji rannych zostało kilkadziesiąt osób, jeden stoczniowiec ciągle przebywa w szpitalu w Płońsku”. „Sześciu związkowców, którzy trafili do szpitala w Nowym Dworze Mazowieckim, na własną prośbę zostało wypuszczonych, podobnie 13 innych, których przewieziono do szpitala w Warszawie. Na miejscu przed Pałacem Kultury i Nauki karetki udzieliły pomocy 32 manifestantom” – napisano w komunikacie z KK „S” przesłanym PAP. W wydanym w środę oświadczeniu przewodniczący „S” Janusz Śniadek potępił policję, która przeciw protestującym robotnikom użyła środków chemicznych. „Kategorycznie domagamy się natychmiastowego wyjaśnienia sprawy i ukarania winnych. Tego typu prowokacja może jedynie doprowadzić do eskalacji konfliktu społecznego” – podkreślił szef związku. Podobne oświadczenie w czwartek wydał zarząd regionu gdańskiego „S”.
Prezydium Rady Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ „Solidarność” w przesłanym PAP w czwartek oświadczeniu wyraziło „stanowczy protest w związku z nieuzasadnionym brutalnym użyciem siły wobec protestujących w obronie swoich miejsc pracy stoczniowców”. Jednocześnie Prezydium wyraziło poparcie dla stoczniowców. Jak czytamy w oświadczeniu, „desperacja upominających się o swoje prawa pracowników przemysłu stoczniowego spotkała się z pełną pogardy dla ludzi pracy siłą i przemocą”. „Rządzącym zaś przypominamy, że podnoszenie ręki na Stocznię Gdańską, na Jej Pracowników, to podnoszenie ręki na Matkę – Kolebkę Solidarności i Wolności” – zwrócili się autorzy oświadczenia do rządu. „Koledzy Stoczniowcy! W obronie wspólnej przeszłości i przyszłości gotowi jesteśmy razem z Wami solidarnie strzec tych Wartości, które narodziły się w Naszej Stoczni w pamiętnym Sierpniu 1980 roku” – zwróciło się Prezydium do stoczniowców.
Rzecznik komendanta głównego policji podinsp. Mariusz Sokołowski zapewnił w rozmowie z PAP, że działania funkcjonariuszy i środki przez nich użyte były zgodne z prawem. Zdementował informację, jakoby podczas demonstracji użyto innych gazów niż gaz pieprzowy. Jak poinformował w czwartek wicepremier i szef MSWiA Grzegorz Schetyna, komendant główny policji powołał komisję do wyjaśnienia przebiegu środowej manifestacji stoczniowców w Warszawie. „Była próba przedostania się przez płoty i agresywne zachowanie demonstrantów, dlatego policja musiała zareagować i zareagowała” – mówił w Radiu ZET. Zaznaczył, że stoczniowcy otrzymali pozwolenie na demonstrację od urzędu miasta, gdyż miała to być pokojowa manifestacja. „Po kilkunastu minutach umowa została złamana i pojawiła się agresja, zupełnie niepotrzebnie” – podkreślił wicepremier. Z kolei rzecznik KGP podinsp. Mariusz Sokołowski zapewnia, że policja nie użyła żadnego tajemniczego środka. „Gaz pieprzowy, jedyny taki środek w dyspozycji policji, nie zagraża życiu lub zdrowiu człowieka. Jest to jeden z najmniej uciążliwych środków. O wiele bardziej niebezpieczny jest dym i toksyny z palących się opon” – powiedział Sokołowski.
Szef policji gen. insp. Andrzej Matejuk powołał komisję do wyjaśnienia przebiegu manifestacji. „Była próba przedostania się przez płoty i agresywne zachowanie demonstrantów, dlatego policja musiała zareagować i zareagowała” – ocenił wicepremier Grzegorz Schetyna. Policjantom wtóruje premier. „Z tego, co obserwowałem, wynika, że policja robiła, to co należy. To były łagodne środki ostrożności” – przekonywał Donald Tusk. Szef rządu dodał, że wszędzie na świecie, gdy spotykają się najpoważniejsi politycy, środki bezpieczeństwa są dużo bardziej rygorystyczne.
TVN24, PAP/PK
***
Z ust jednego z prominentnych polityków PO, podobnie jak od rzecznika KGP, padło dziś stwierdzenie, że stoczniowcy nie zatruli się gazem pieprzowym tylko? palonymi przez nich oponami. Ciekawe, jakie jeszcze rewelacje wymyśli rząd, by usprawiedliwić pacyfikację urządzoną robotnikom.
PK