W dniu dzisiejszym Sąd Okręgowy w Warszawie, oddalił pozew właściciela Polsatu Solorza wobec Antoniego Macierewicza stwierdzając, że roszczenia powoda nie zasługują na uwzględnienie. Poseł PiS nie musi przepraszać Zygmunta Solorza za swe słowa, że zgodził się on w latach 80. na współpracę z wywiadem PRL.
Również MON nie musi przepraszać właściciela Polsatu za podobny zwrot o nim w Raporcie z weryfikacji WSI z 2007 r.
Przyczyną procesu był wywiad Macierewicza z 2007 r. dla „Rzeczpospolitej”, w którym ówczesny szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego mówił, że Solorz zgodził się w latach 80. na współpracę z wywiadem PRL. W swym pozwie o ochronę dóbr osobistych Solorz domagał się od Macierewicza przeprosin i 50 tys. zł zadośćuczynienia za te słowa.
Drugim pozwanym był Skarb Państwa reprezentowany przez MON. O tzw. dopozwaniu MON na wniosek strony powodowej sąd zdecydował w 2008 r. W Raporcie z weryfikacji WSI napisano, że Solorz w latach 80. został współpracownikiem wywiadu SB. Macierewicz wnosił wtedy o odrzucenie tego wniosku, bo – jak mówił – „Skarb Państwa nie uczestniczył w zarzucanym mi czynie”. „Wniosek ten zmierza jedynie do osiągnięcia efektu propagandowo-politycznego, obliczonego na to, że MON systematycznie przeprasza osoby, które współpracowały ze służbami specjalnymi PRL oraz z WSI” – oświadczył przed sądem b. szef komisji weryfikacyjnej WSI. „Powód liczy, że uzyskując takie przeprosiny, stworzy w opinii publicznej wrażenie słuszności swego stanowiska” – dodał.
Sąd zapoznał się z teczką IPN nt. Solorza. Powód wiele razy przyznawał, że w 1983 r. podpisał zobowiązanie do współpracy, ale zapewniał, że do faktycznej współpracy nie doszło, choć przyznał, że spotykał się z oficerami SB i przekazywał, jego zdaniem nieistotne informacje. Solorz przed sądem powtarzał, że „ani nie został współpracownikiem, ani nim nie był”. Stwierdził, że w obawie przed karą za wcześniejsze nielegalne opuszczenie PRL, podpisał deklarację współpracy, ale zapewnił, że nie miał zamiaru jej realizować.
Macierewicz wnosił o oddalenie pozwu, argumentując, że raport z weryfikacji WSI wymienia Solorza jako „osobę, która zgodziła się na współpracę z SB”. „Raport i mój wywiad ujmuje to w kontekście stwierdzeń w dokumentach WSI z lat 90., że liczą na współpracę z Solorzem”, ?Wiedza WSI o wyrażeniu zgody na współpracę z SB była takim samym narzędziem wymuszania współdziałania w przyszłości jak wiedza o byciu tajnym współpracownikiem”- mówił b. szef komisji weryfikacyjnej WSI. Dodawał, że działał w ramach ustawy, a w wywiadzie nie wyszedł poza ustalenia Raportu.
„Powód nie zdołał wykazać, by stwierdzenia zawarte w Raporcie naruszały jego dobra osobiste; opierały się one na prawdzie” – powiedziała w uzasadnieniu wyroku sędzia Małgorzata Borkowska. Dodała, że z akt IPN, przesłanych do sądu wynika, że „rzeczywiście pan Solorz był współpracownikiem”.
Sędzia podkreśliła, że Solorz nie zaprzeczył podpisaniu deklaracji współpracy i swym spotkaniom z oficerami SB. „Powód wskazywał, że ta współpraca nie przyniosła nikomu szkody, ale sąd nie badał tej kwestii w tym procesie” – mówiła Borkowska.
Sędzia podkreśliła, że swą wiedzę o powodzie Macierewicz czerpał z Raportu WSI, opierał się na dokumentach z IPN i powtórzył tylko w wywiadzie to, co znalazło się w Raporcie. Stwierdzenia Raportu o Solorzu nie mijały się zaś z prawdą i miały swe uzasadnienie w materiałach źródłowych – uznał sąd.
Mocą wyroku Solorz ma zwrócić po 2,7 tys. zł kosztów procesu – i Macierewiczowi, i MON.