Ks. Isakowicz – Zaleski broni kapelana gdańskiej „Solidarności” mówiąc, że nazywanie go agentem jest krzywdzące. Z kolei Jerzy Jachowicz oskarża, mówiąc wprost, że duchowny kłamie.
Ks. Isakowicz – Zaleski pisze o „Delegacie”.
– Co do ks. Henryka Jankowskiego, to nie jest dla mnie zaskoczeniem, że to właśnie on jest kontaktem operacyjnym o ps. „Delegat”. Wielu historyków mówiło o tym od dawna, ale dopiero wspomniana publikacja postawiła ?kropkę nad i” – komentuje ks. Isakowicz – Zaleski.
Duszpasterz Ormian poddaje analizie dokumenty IPN. Według niego, prałat Jankowski nie był tajnym współpracownikiem SB, dlatego krzywdzące jest nazywanie go „agentem”.
Gdański duchowny nie miał świadomości, że jest manipulowany przez SB, a w dodatku działał w dobrej wierze, chcąc osłabić wpływy lewicowego KOR wewnątrz ?Solidarności”. Kontakty z pułkownikiem zostały zerwane, a ks. Jankowski stał się obiektem agresywnych działań komunistycznych służb.
-Jedyne „ale”, to to, że niepotrzebnie w ogóle chciał rozgrywać „partię szachów” z komunistyczną bezpieką. To się zawsze źle kończyło, bo esbecy, zwłaszcza z Wydziału IV, nie byli mało rozgarniętymi „chłopcami – radarowcawi” z piosenki Andrzeja Rosiewicza, ale dobrze szkolonymi wywiadowcami. Sprawa ta nie obciąża duchownego z Gdańska, choć dla własnego dobra ks. Jankowski powinien to publicznie wyjaśnić – kończy ks. Isakowicz – Zaleski.
Nie wierzę w niewinność ks. Jankowskiego.
Tak w „Dzienniku” odnosi się do sprawy Jerzy Jachowicz, który wprost stwierdza, że duchowny kłamie celem ukrycia przeszłości. Według niego to powszechna praktyka oskarżanych o współpracę. I jako przykład podaje sprawę ks. Czajkowskiego.
-Nie wierzę w zapewnienia o niewinności ks. Henryka Jankowskiego. Bardziej ufam analizie materiałów przeprowadzonych przez ludzi IPN – napisał Redaktor „Dziennika”.
Jerzy Jachowicz wskazuje na to, jak różnie ks. Jankowski traktuje dokumenty IPN. – Pamiętam jak 3 lata temu ks. Henryk Jankowski ujawnił listę dziewięciu duchownych z Trójmiasta, tajnych współpracowników SB, którzy na niego donosili. Arcybiskup Tadeusz Gocłowski wyraził sceptycyzm wobec tej listy, mówiąc, że nie musi być ona w pełni wiarygodna. Opinia ta zirytowała wtedy ks. Jankowskiego. Podkreślił, że ujawnił te nazwiska na podstawie dokumentów IPN – napisał Jachowicz.
Na potwierdzenie przywołuje słowa ks. Jankowskiego odnośnie tamtej sytuacji – Oni (IPN – przyp. Red.) biorą odpowiedzialność. Nie ja stworzyłem to i ksiądz biskup jest w błędzie – grzmiał wtedy gdański Prałat.
Jerzy Jachowicz uważa, że chociaż ks. Jankowski nie była zarejestrowany jako tajny współpracownik, to świadomie spotykał się z funkcjonariuszem SB, aby przekazywać informacje.
-Dlaczego i w tej sprawie wierzę IPN-owi? Jestem bowiem pewien, że zbadali dostępne im materiały rzetelnie. Musieli mieć świadomość, że ks. Henryk Jankowski nie jest tuzinkową postacią wśród duchownych katolickich. I nie wolno im się tu omylić nawet o centymetr. Byli w sytuacji, kiedy lepiej jest powiedzieć dwa słowa za mało niż jedno za dużo – argumentuje red. Jachowicz.
Fronda.pl/RZ