Polityk PiS nie ma wątpliwości, że Mąka powinien być zdymisjonowany – doszło do złamania prawa. – Jest rzeczą skandaliczną, kiedy podsłuchy dziennikarzy, które są w prokuraturze, zostają wykorzystywane w prywatnym procesie wiceszefa ABW. Skąd pan Mąką wiedział, że może się posłużyć tymi podsłuchami. A co z tajemnicą dziennikarską. Dziennikarze mówili o sprawie, którą opisywali. Prokuratura wydała zgodę na udostępnienie podsłuchów bez zgody sądu na uchylenie tajemnicy dziennikarskiej – powiedział Mularczyk.
Jego zdaniem, konferencja premiera Donalda Tuska dotycząca ograniczenia hazardu miała przykryć aferę związaną z podsłuchami dziennikarzy.
„Nie było podstaw do dymisji”
Opinii posła PiS nie podziela były szef MSW i UOP Andrzej Milczanowski. Jego zdaniem, nie doszło do złamania prawa, premier podjął więc słuszną decyzję.
– Przecież był podsłuchem procesowym zarządzonym przez prokuratora – nie było tam wniosku ABW. ABW spełniała tylko pewną „czynność usługową”. Po drugie to przecież prokurator zadecydował o odtajnieniu i włączeniu w poczet materiału dowodowego treści stenogramów. I wreszcie to nie pan Mąka ani ABW by wydać te materiały dla potrzeb postępowania cywilnego, tylko zadecydował o tym prokurator – gdzież zatem wina pana Mąki? Proszę wskazać moment, w którym on naruszył prawo? – pytał Milczanowski. I podkreślił: – Nie ma takiego momentu.
Jak ujawniła „Rzeczpospolita” ABW – badając sprawę domniemanego handlu aneksem do raportu o WSI – nagrała rozmowę dziennikarzy: Cezarego Gmyza z „Rzeczpospolitej” i Bogdana Rymanowskiego z TVN. Gmyz dzwonił do Rymanowskiego z telefonu dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego, któremu założono podsłuch w związku z podejrzeniem nielegalnego handlu aneksem. Służby nie zniszczyły stenogramów z podsłuchu, mimo że w przypadku rozmów niezwiązanych ze sprawą powinny to zrobić.
Prokuratura udostępniła materiały ze śledztwa pełnomocnikowi zastępcy szefa ABW w związku z procesem cywilnym, jaki Mąka wytoczył „Rz”.