-Rzeczywiście, prace nad tymi projektami się rozlazły – przyznaje w rozmowie z DZIENNIKIEM Jerzy Budnik, szef komisji regulaminowej, która w marcu dostała zadanie przygotowania pakietu przepisów antykorupcyjnych. A miały one powstać błyskawicznie. Teraz okazuje się, że Sejm najwcześniej zajmie się nimi dopiero po wakacjach.
-To typowe dla Platformy: dużo słów, mocnych zapowiedzi rzucanych pod publiczkę, a potem zero efektów – ocenia poseł Mariusz Błaszczak, rzecznik klubu PiS.
Wprowadzenia zakazu domagały się wszystkie partie po wybuchu afery z firmą Workservice, której współwłaścicielem jest Tomasz Misiak, były senator Platformy. W marcu media ujawniły, że spółka Workservice weszła w konsorcjum, które za publiczne pieniądze ma przeszkolić tysiące zwalnianych stoczniowców w Szczecinie i Gdyni. Wybuchł skandal. Premier Donald Tusk szybko wyrzucił Misiaka z Platformy i klubu parlamentarnego tej partii. I postulował wprowadzenie takich przepisów, które wykluczyłyby możliwość łączenia działalności w biznesie i polityce.
Początkowo największe szanse miał projekt takiego ograniczenia mandatu posłów i senatorów, zgodnie z którym nie mogliby oni zajmować się czymkolwiek innym niż pracą w parlamencie. Ale ten wariant już upadł.
Poseł Jerzy Budnik tłumaczy – Nie ma już tego radykalizmu z pierwszych dni po wybuchu afery. Teraz najbardziej aktualny jest wariant pośredni, który zakazywałby politykom sprawowania pewnych funkcji w biznesie.
Jest także inny powód zmiany nastawienia Platformy do stanowczych rozwiązań. Ekspertyzy prawne, które wpłynęły do Sejmu zgodnie stwierdzały, że w myśl polskiego prawa zawód rolnika to wykonywanie działalności gospodarczej. ?To oznaczałoby wycięcie w pień z polityki posłów PSL i koniec naszej koalicji? – mówi jeden z posłów PO. I rzeczywiście, ludowcy jasno dają do zrozumienia, że nie ma mowy o radykalnym wariancie.
tuskwatch.pl/RZ