Gabinet Tuska przyjął w piątek projekt zmian w regulacji dotyczącej weryfikacji funkcjonariuszy WSI. Zgodnie z nią ci, którzy dobrowolnie poddali się temu procesowi będą mieli – jak to określono – „otwartą drogę” do służby w Służbie Kontrwywiadu Wojskowego (SKW) lub Służbie Wywiadu Wojskowego (SWW), niezależnie od tego, czy Komisja Weryfikacyjna wyda w ich sprawie stanowisko, czy też nie.
Przyznaję, Tusk i jego ekipa zagrali bardzo sprawnie. Jednak pół roku ich rządów wskazuje, że mocni są jedynie właśnie w decyzjach prowadzących do rozmontowywania państwa. Po wielomiesięcznym paraliżowaniu decyzjami politycznymi – takimi jak: inwigilacja, rewizje zabieranie poświadczeń bezpieczeństwa, niewpuszczanie do kancelarii tajnej – prac Komisji, zostaje obecnie przedstawiony projekt zmian, który w istocie Komisję Weryfikacyjną ubezwłasnowolnia w weryfikacji „ludzi WSI”.
{sidebar id=4}
Dalszy przebieg wypadków jest bardzo łatwy do przewidzenia. 30 czerwca mija ustawowy termin zakończenia prac weryfikacyjnych i wiadomo już, że prace te nie zostaną doprowadzone do końca. Według danych przedstawionych przez Centrum Informacyjne Rządu do tej pory prawie połowa z 2 tys. byłych żołnierzy nie przeszła procedur weryfikacyjnych, mimo że wnioski wraz z oświadczeniami złożyli w ustawowym terminie 30 dni od wejścia w życie przepisów ustawy.
Decyzja rządu oznacza, że zacznie się istny „bombing wnioskowy” – czasu Komisja ma mało, wnioski rozpatruje w kolejności, więc teraz zgłoszą się ci, którzy mają dużo „za paznokciami” z okresu WSI. I tak jak ich koledzy, czekający w kolejce – podkreślę spowodowanej z pełną świadomością przez rząd Tuska – zostaną wyłączeni z jakiejkolwiek weryfikacji i spokojnie wrócą do służby.
Premier wielokrotnie powtarzał, że jego intencją jest dokonanie skutecznej i lepszej weryfikacji od tej wykonywanej przez komisję.
{sidebar id=4}
Projekt pokazuje, że ma ona polegać na otworzeniu drzwi do odbudowania dawnych WSI.