Terrorystyczna, skrajna lewica, z wielkim trudem powstrzymana w latach 70. przez rządy wojskowe lub wojskowo-cywilne, a dochodząca w ostatnich latach do władzy w prawie wszystkich krajach Ameryki Romańskiej, mści się coraz bardziej za swoje uprzednie niepowodzenie. Od 2006 roku jaskrawym przykładem tego odwetu jest prześladowanie byłego prezydenta Urugwaju.
Juan María Bordaberry Arocena (ur. 1928) był prezydentem konstytucyjnym tego kraju od 1972 roku. Urugwaj znajdował się wówczas w stanie zupełnej anarchii, wstrząsany krwawymi zamachami marksistowskiej organizacji terrorystycznej Tupamaros, uprawiającej regularną guerrillę miejską. Prezydent, kierując się klasyczną zasadą ?doktora kontrrewolucji? Juana Donoso Cortésa: ?kiedy legalizm wystarcza ? to legalizm; kiedy nie wystarcza ? to dyktatura?, dokonał 27 czerwca 1973 odgórnego zamachu stanu, ustanawiając rządy osobiste, które sprawował do 1976 roku.
20 grudnia 2006 roku ex-prezydent Bordaberry został aresztowany na wniosek sędzi Gracielli Gatto, oskarżającej go o ?złamanie konstytucji? i ?współautorstwo intelektualne? śmierci bądź zniknięcia ?przeciwników politycznych? (chodziło o czworo terrorystów z Tumpamaros, którzy uciekli do Argentyny i tam zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach, najprawdopodobniej zabici przez pospolitych rabusiów). Chory na płuca Bordaberry, od 2007 roku był internowany w szpitalu, a następnie w areszcie domowym. Ostatecznie, 10 lutego 2010 roku, sędzia Mariana Motta, w drugiej instancji skazała 81-letniego męża stanu na drakońską karę (najwyższy możliwy w Urugwaju wymiar kary) 30 lat więzienia i 6 lat pozbawienia praw publicznych, nakładając nadto na skazanego obowiązek poniesienia kosztów jego dotychczasowego internowania.
Warto nadmienić, że ta ponura farsa sądowa odbyła się w tym samym czasie, kiedy prezydentem ? elektem Urugwaju jest od 29 listopada 2009 roku dawny bandyta z Tupamaros, José (El Pepe) Mújica.
J.B., Agencja FARO