Już we wrześniu 2008 r. gdański Sąd Rejonowy nakazał Wałęsie zapłatę Wyszkowskiemu za zniesławienie 7,5 tys. zł. B. prezydent odwołał się jednak od tego wyroku.
Sprawa dotyczy audycji w jednej z telewizji komercyjnych z 9 czerwca 2005 r., w której dyskutowano, czy Instytut Pamięci Narodowej powinien przyznać Wałęsie status pokrzywdzonego przez aparat bezpieczeństwa PRL.
W uzasadnieniu wyroku sędzia Katarzyna Łubkowska powiedziała m.in., że sąd niższej instancji prawidłowo ocenił powództwo Wyszkowskiego, a zasądzone dla niego 7,5 tys. zł jest odpowiednią sumą zadośćuczynienia. Wyszkowski domagał się od Wałęsy 50 tys. zł odszkodowania.
? Pomimo tego, że zawsze szanuję wyroki sądu, w tym wypadku uważam, że jest to błąd sądu. Moim zdaniem, sąd niższej instancji nie mógł zasądzić zadośćuczynienia, jeśli nie udowodnił należycie krzywdy powoda ? powiedziała dziennikarzom pełnomocnik b. prezydenta, Ewelina Wolańska. Wałęsy nie było w sądzie.
Satysfakcji z wyroku nie krył natomiast Wyszkowski. ? Lech Wałęsa domaga się dla siebie licencji na obrażanie ludzi, a to jest niedopuszczalne w państwie prawnym ? podkreślił.
Za słowa, jakie padły w audycji, Wyszkowski pozwał już wcześniej Wałęsę i w grudniu 2007 r. Sąd Apelacyjny w Gdańsku prawomocnym wyrokiem uznał, że b. prezydent naruszył dobra osobiste b. działacza WZZ.
Wałęsa wówczas przeprosił Wyszkowskiego na swoim blogu, ale zdaniem byłego działacza WZZ, zrobił to w sposób lekceważący. Stąd m.in. Wyszkowski zdecydował się na wniesieniu pozwu o finansowe odszkodowanie.
tvp.info/rz