Wojna domowa między premierem a jego ministrami i urzędnikami niższych szczebli toczy się ze zmiennym szczęściem. Jeszcze do niedawna, w potyczkach tych premier był z reguły w odwrocie…
– Reformatorskie inicjatywy blokują urzędnicy średniego szczebla, dyrektorzy departamentów i naczelnicy, którzy od lat robią wszystko, by zachować przywileje swoich instytucji – komentatorzy donosili o kolejnych porażkach. A te rzeczywiście robiły wrażenie!
Gdy tylko Donald Tusk ogłaszał, że jest szansa na zlikwidowanie „podatku Belki”, jego urzędnicy szybko zwoływali konferencje prasowe i przekonywali jak bardzo mylił się ich przełożony. Gdy premierowi zdarzyło się bąknąć o potrzebie „radykalnego podniesienia wynagrodzeń”, od razu któryś z ministrów prostował, że teraz „absolutnie nie jest czas na podwyżki”.
Aż wreszcie karta się odwróciła! Premier niezpodziewanie przeszedł do kontrataku i odniósł efektowne zwycięstwo! Doprowadził do uchylenia jednego z zarządzeń ministerstwa finansów!
– Możemy z pełną odpowiedzialnością uchylić zalecenie, które uzależniało przekazanie 1 proc. od sprawdzenia przez urząd skarbowy, czy należności podatkowe zostały w pełni spłacone przez obywatela – obwieścił tryumfalnie Tusk, a minister finansów Jacek Rostowski nawet nie próbował protestować.
Zwyciętwo w jednej potyczce nie oznacza jeszcze wygrania wojny… Jednak po tak udanej bitwie szanse premiera na ostateczne rozgromienie rządowej biurokracji znacząco wzrosły.