Brytyjscy Torysi w kampanii wyborczej, którą mają coraz większe szanse wygrać, obiecują wyborcom referendum w sprawie Traktatu Lizbońskiego. Zapowiedzi Davida Camerona, lidera konserwatystów, wywołują popłoch w Brukseli.
„Powiedzcie Partii Pracy, że chcecie referendum, które wam obiecała. 4 czerwca zagłosujcie na konserwatystów!” – Z takim przesłaniem do kampanii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego ruszyli właśnie brytyjscy Torysi ? pisze na swoim blogu Jacek Pawlicki. Partia Pracy wcześniej miała obiecywać Brytyjczykom referendum, jednak szybko się z niego wycofano bojąc się porażki. Traktat lizboński bez kłopotów ratyfikowano w Izbie Gmin. Tymczasem Partia Konserwatywna, która według sondaży zmierza do zwycięstwa w wyborach europejskich 4 czerwca, w razie wygranej także w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych, chce zorganizować referendum. Przywódca konserwatystów David Cameron mówi wprost, że głos oddany na jego partię może zmienić bieg historii. – Partia Pracy zmienia zdanie, ale my konsekwentnie mówimy, że tylko Brytyjczycy mogą decydować o naszej przyszłości w Europie – przekonuje.
Właśnie takiego scenariusza obawia się Bruksela. Traktat czeka na drugie referendum w Irlandii i na dokończenie ratyfikacji w Czechach, Niemczech i Polsce. Na Wyspach coraz mniej ludzi wątpi w to, że Konserwatyści przejmą władzę, a wybory europejskie są tylko próbą generalną przed polityczną zmianą warty po wyborach 2010 roku. Na partię Camerona chce dziś głosować 45 proc. (czyli o 5 proc. więcej niż wynikało z poprzednich sondaży) a na labourzystów 26 proc. (3 proc. mniej). Czy rozpocznie się traktatowa walka z czasem?
Fronda/PK