TVN24 dotarła do wniosków Artura Zirajewskiego o przedterminowe zwolnienie z więzienia. W jednym z nich „Iwan” pisze, że podczas rozmowy z wychowawcą w gdańskim areszcie śledczym „odebrał jego słowa jako zastraszanie”. W innym napisał: „Jakakolwiek organizacja przestępcza prędzej mnie zabije, niż przyjmie w swe szeregi”.
Wnioski, do których dotarł reporter TVN24 Michał Lewandowski, pochodzą z okresu listopad 2008-grudzień 2009.
W listopadzie 2008 r. „Iwan” swój wniosek uzasadniał tym, że odsiedział już większość kary 15 lat więzienia. Zaznaczył, że z powodu współpracy, jaką podjął z organami ścigania w sprawie zabójstwa generała Marka Papały, nie ma już powrotu do świata przestępczego po wyjściu z więzienia. Argumentował też, że potrzebują go dorastający synowie, bo nie chciał, aby poszli w jego ślady. W uzupełnieniu do wniosku Zirajewski pisał m.in.”Jakakolwiek organizacja przestępcza prędzej mnie zabije, niż przyjmie w swe szeregi. Tylko na wolności będę mógł odpowiednio zareagować i ochronić siebie i rodzinę” – napisał „Iwan” w uzasadnieniu do wniosku.
Według opinii Aresztu Śledczego Zirajewski zachowywał się za kratkami przeciętnie. Był karany i nagradzany za zachowanie, przy czym nagród było więcej.
Interesujący jest wątek kary, jaką miał dostać za samowolne opuszczenie celi przy wydawaniu posiłku oraz wulgarne wyzwiska kierowane pod adresem jednego z wychowawców. Zirajewski napisał, że po tym incydencie rozmawiał z wychowawcą i zachował się w ten sposób, bo wychowawca napisał o nim nieprawdę w jednym z raportów. W piśmie do sądu „Iwan” zrelacjonował rozmowę po incydencie z wychowawcą tak: „Treść słów, które wypowiedział, a odebrałem je jako zastraszenie na razie pominę, ale ma to związek ze sprawą, w której występuję w charakterze świadka”. Zirajewski był najważniejszym ze świadków w sprawie zabójstwa gen. Marka Papały.
Do wniosku z 2008 r. dołączył też oświadczenie, w którym napisał, że po ewentualnym wypuszczeniu z więzienia sam weźmie „pełną odpowiedzialność” za swoje i rodziny bezpieczeństwo.
Z dokumentów, do których dotarła TVN24, wynika, że po opuszczeniu więzienia Zirajewski planował podjęcie pracy. W aktach jest pismo prywatnej firmy z Jarosławca, która deklarowała chęć zatrudnienia, a nawet zakwaterowania „Iwana”. Miał też plany dalekosiężne. Pisał do sądu: „Po opuszczeniu zakładu podejmę pracę, a w późniejszym czasie, gdy ureguluję swoje sprawy sądowe i zobowiązania jako świadek, otworzę własną działalność i to raczej poza granicami Polski, ze względów bezpieczeństwa”.
Sąd rozpatrzył negatywnie wniosek na początku 2009 r. Argumentował m.in., że postawa Zirajewskiego nie gwarantuje tego, że nie wróci do działalności przestępczej, został skazany za zabójstwo oraz że konieczna jest dalsza jego resocjalizacja w warunkach odizolowania.
Kolejny wniosek o wcześniejsze wypuszczenie z więzienia Zirajewski skierował do gdańskiego sądu penitencjarnego w kwietniu 2009 r. Tu ponownie pojawia się wątek zastraszania. „Próbowano mnie zastraszyć, zmuszając do wycofania zeznań (o tym fakcie oczywiście prokuratura została poinformowana), jednak pomimo wszystko jestem konsekwentny w swoim postępowaniu, ponieważ naprawdę mam zamiar zmienić swoje życie” – napisał Zirajewski.
W tym wniosku ponownie wspomniał, że nie ma powrotu do świata przestępczego i chce zająć się rodziną. Prosił też, aby sąd przed wydaniem decyzji zwrócił się po opinię w jego sprawie do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, z którą współpracował w sprawie zabójstwa generała Papały.
Sąd ponownie odrzucił jego wniosek. Tym razem Zirajewski odwołał się od tej decyzji do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Ten w sierpniu 2009 r. podtrzymał decyzję odmowną argumentując m.in., że przedterminowe zwolnienie Zirajewskiego „kłóciłoby się ze społecznym poczuciem sprawiedliwości”.
Ostatni wniosek Artura Zirajewskiego o przedterminowe zwolnienie pochodzi z 16 listopada 2009 r. Tym razem jego pismo jest wyjątkowo krótkie i zagadkowe.
„W mojej ocenie zmiany, które przez ten długi okres (pozbawienia wolności – przyp. red.) we mnie zaszły, są na tyle nieodwracalne, że z całą powagą i stanowczością mogę powiedzieć, że po opuszczeniu zakładu karnego nie powrócę na drogę przestępczą i przyznam, że owe zmiany nastąpiły bardzo niedawno. Nie chcę odnosić się do tego, co to było, bo sąd i tak by nie uwierzył, a ja nie chciałbym być postrzegany jako wariat, ale proszę mi wierzyć, mój powrót do przestępstwa jest po prostu niemożliwy” – napisał „Iwan”.
Tego wniosku sąd już nie zdążył rozpatrzyć. Artur Zirajewski 3 stycznia zmarł w gdańskim Areszcie Śledczym. Sprawa została umorzona dzień później.
Wydając opinie do wniosków Zirajewskiego, Areszt Śledczy we wszystkich sprawach odnosił się do nich negatywnie. Nie popierała ich także prokuratura.
Po śmierci „Iwana” minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski powołał specjalny resortowy zespół do wyjaśnienia tej sprawy, na którego czele stanął wiceminister Stanisław Chmielewski.
O dotychczasowych ustaleniach minister i przedstawiciele sądownictwa poinformują na konferencji prasowej. Najważniejszym pytaniem na jakie będą musieli odpowiedzieć uczestnicy konferencji jest: dlaczego w więziennym szpitalu gangsterowi nie podawano środka przeciwzakrzepowego zaordynowanego w Pomorskim Centrum Toksykologii?
Niejasnych jest także kilka innych kwestii: planowanej na chwilę przed tym, jak trafił do szpitala, ucieczki, którą umożliwić mu miało połknięcie dużej ilości środków nasennych, dzięki czemu trafił do szpitala.
tvn24.pl